Wiecie co było najtrudniejsze w tej realizacji? Kaprysy Wisły. Rzeka była dość niestała w swoich uczuciach i albo podnosiła, albo obniżała poziom wody. A my przez to musieliśmy przerzucać kilka razy dźwig z barki na barkę…
Jak to było? Przeczytajcie…
W sierpniu zrealizowaliśmy naszą najbardziej spektakularną akcję w tym roku. Zdjęcia z niej odbiły się szerokim echem w internecie na stronach powiązanych z szeroko rozumianą branżą budowlaną. Zarzucano nam między innymi, że to zdjęcie jest… sfotoszopowane, bo to niemożliwe, żeby coś takiego zrobić (nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego komplementu, dziękujemy!).
Zwłaszcza koledzy z branży ze Stanów byli sceptyczni co do możliwości takiej realizacji.
Co budowaliśmy?
Odwiedziliśmy Warszawę, gdzie naszym zadaniem było montowanie elementów pieszo-rowerowej kładki nad Wisłą.
Ile ważyły elementy?
Montaż poszczególnych segmentów, ważących do 130 ton, odbywał się na dwóch filarach umieszczonych bezpośrednio w głównym nurcie rzeki. Ze względu na znaczną odległość od brzegu i ciężar elementów, wspólnie z naszym klientem opracowaliśmy plan umieszczenia żurawia na palach wbitych w dno rzeki, tuż obok filarów.
Dać radę mógł tylko jeden typ żurawia…
Z uwagi na ograniczenia wybraliśmy żuraw Demag AC800 o maksymalnym udźwigu 800 ton, w wersji HASSL. Żuraw został desantowany na barkę z lądu przy użyciu innego, gąsienicowego żurawia (Terex Superlift 3800). Czyli ja kto ktoś ładnie napisał: dźwig dźwigał dźwiga, żeby ten mógł dźwigać.
Problemy z wodą, czyli z góry na dół
Dzień przed operacją, nasi technolodzy, śledząc aktualny poziom wody i współpracując z klientem, zdecydowali się na zamianę planowanej barki na inną.
Jej wyporność i wysokość pozwoliły na umieszczenie żurawia na podporach oraz swobodne wypłynięcie barki. Przeciwwagi i osprzęt również zostały załadowane na barkę, zwiększając jej zanurzenie.
Montaż pierwszych elementów kładki zajął dwa dni i przebiegł bez problemów.
Następnym krokiem było przeniesienie żurawia do drugiego filara, ale w międzyczasie pojawiły się kłopoty…
Co się stało?
Wzrósł poziom wody, co wymusiło użycie innej, niższej barki. Przerzuciliśmy na nią żuraw, ale… poziom wzrastał i wzrastał. Musieliśmy więc wycofać się na chwilę i bezpiecznie zacumować przy brzegu.
Okazało się, że w branży takiej jak nasza, przydają się umiejętności hydrologiczne!
Stałe monitorowanie stanu wody umożliwiło nam zaplanowanie idealnego momentu na wpłynięcie barki na drugą pozycję i bezpieczne umieszczenie żurawia na palach.
Montaż kładki w drugiej lokalizacji przebiegł gładko… do czasu.
Rzeka znów nas zaskoczyła, ale w drugą stronę. Tym razem poziom wody znacząco spadł, co wymagało ponownej zamiany barki, tym razem na większą, w celu bezpiecznego usunięcia żurawia z pali i odholowania go do brzegu, a następnie przetransportowania z powrotem na ląd.
Wisła pokazała nam, że potrafi być zmienna i kapryśna, ale całość zadania zakończyła się bezpieczenie i sprawnie.
I oby takich wyzwań przydarzyło nam się więcej!
Galerię naprawdę czaderskich zdjęć z montażu kładki dla pieszych nad Wisłą dla pieszych w Warszawie znajdziesz tutaj.